Strona startowa
Troche o łowieniu
Ryby białe
Ryby drapieżne
Regulamin PZW
Sposób na rybe:
Wymiary Ochronne
Zwiększyć skuteczność
Metody łowienia:
=> Spławik
=> Tyczka
=> Odległościówka
=> Gruntówka denna
=> Feeder
=> Spinning
Przysmaczne rybom
Rekordy Polski
Pogoda
Kuchnia
Kalendarz Brań
Galeria
Forum

Spławikówka  

Metodą tą nazywamy wędkowanie, w którym zestaw wyposażony jest we wskaźnik brań zwany spławikiem.

Tą metodą można poławiać wszystkie gatunki ryb spokojnego żeru, a także drapieżników. W zależności od gatunku ryb, na które polujemy, zmienia się ciężar wędziska i zestawu. Jednak wędzisko do połowu tą metodą powinno być bardzo szybkie i szybko wygaszające drgania, bo tylko wtedy zapewnia dobre operowanie i zacięcie ryby. Z uwagi na gatunki ryb i technikę połowu, powstały nawet nazywnictwa poszczególnych wędek. Należy tu wymienić takie jak uklejówka, płotkówka, leszczowe, linowe, szczupakówka, karpiówka, czy sumowe. Niekiedy te nazwy wędzisk używane są w innych technikach połowu, szczególnie gruntowych. Wymieniłem je w kolejności od najdelikatniejszych do tych najcięższego kalibru. Najcięższe z nich jak karpiówka i sumowe choć różnią się jedynie delikatniejszym ciężarem wyrzutu i ugięciem oraz szybkością akcji od wędzisk do klasycznych technik gruntowych, są to bardzo mocne wędziska, na które można łowić przy użyciu stosunkowo grubych żyłek. Najdelikatniejsze to uklejówki i płotkówki. Te są niezwykle lekkie szybkie o szczytowej akcji i mówi się o nich, że są po prostu wcięte.

Ciężar wyrzutu wędki do połowu uklejek jest w granicach do 10 gram i wystarczy 3,60m. Z lądu gdy mamy dojście do brzegu, czy z pomostu i trzy metry z łodzi. Ponieważ uklejki łowi się z pod powierzchni wody lub na stosunkowo małych głębokościach, spławik montujemy blokując go na żyłce. Są to najdelikatniejsze spławiki np. najmniejsze kolce jeżozwierza. Widziałem kiedyś połów przy użyciu spławika z zastruganego z obu stron kawałka zapałki. Żyłka wystarczy tu 0,08, a może być nawet cieńsza. Używanie grubszej od 0,10 uważam za całkowicie niepotrzebne. Haczyki też stosujemy maleńkie. Ponieważ grunt ustawia się najwyżej na metrze, to często kołowrotek jest zbyteczny, bo wystarczy jak żyłkę dowiążemy do przelotki szczytowej. Dopiero gdy potrzebujemy dalszego zarzucania stosujemy malutkie kołowrotki. W zupełności wystarczy nawet do połowów podlodowych. Można niestosować przyponów, a zestaw uzbrajać bezpośrednio na żyłce głównej. Zestaw obciążamy jedną maleńką śruciną, albo w ogóle nie dajemy obciążenia.

Tak samo bym uzbrajał zestaw spławikowy do połowu płotek, czy okoni popularnie zwanych patelniowymi. Jedynie z tą różnicą, że żyłkę bym zastosował od 0,10 do 0,12 i nieco większe haczyki, tak dwa numery. Tu zastosowałbym obciążenie pojedynczą śruciną Wędzisko może być do 15gram góra. Natomiast inaczej jest z tzw. płocią gruntową, albo z garbusami. Tu kaliber wielkości ryby znacznie wzrasta. To już nie są 15 do 20 dkg rybki, a oczekujemy brania tych od pół kilo wzwyż. Wędzisko winno być szybkie wcięte i lekkie jak poprzednio, ale o ciężarze wyrzutowym większym takie nawet do 25 gram i długości 3,60 do 3,90 z lądu i 3,00 do 330 z łodzi. Haczyk zakładamy większy, dla płoci nr 8 ¸ 12, a dla okoni nr 4 ¸ 6 Ponieważ łowić będziemy z reguły ze sporych głębokości to i spławik założymy przelotowo. Jeśli łowimy z bliskich odległości np. z łodzi to wystarczy kolec jeżozwierza lub stosina gęsiego pióra, albo stic z sarkandy. Jeśli będziemy łowić z dalszych odległości to wówczas możemy zastosować delikatny waggler i wędzisko odległościowe. Z łodzi będzie wystarczające nawet 3,30m., które niestety obecnie mało kto produkuje, albo w ogóle jest nie produkowane. Należy jednak uwzględnić taką zależność, że im większa głębokość połowu tym cięższy zestaw. Chodzi tu o zapewnienie szybkiego opadania zestawu na dno, by nie zdryfował poza zanęcone łowisko. Żyłkę główną na małym kołowrotku dałbym 0,15 - 0,18, a na przyponie od 0,12 do 0,15. Ponieważ łowić będziemy z gruntu tuż przy samym dnie, to obciążenie rozłożyłbym klasycznie w dwóch miejscach jak to się czyni najczęściej w tego typu zestawach. Przy połowie płoci tuż z nad dna lub okonia z toni, główne obciążenie założyłbym około 70cm i dociążenie malutką śruciną około 20cm od haczyka. Głównym obciążeniem była by śrucina lub ciężarek w kształcie kropli wody.

Przyszedł czas zastanowić się na przygotowaniem sprzętu do połowu ryby spokojnego żeru, ale grubszego kalibru. Będą to leszcze liny i karpie. Spławikówkę wbrew pozorom bardzo ciężko jest dobrać, aby spełniało wszystkie warunki. Samo określenie spławikówka nie oznacza w tym wypadku wcale delikatna. Chociaż używamy delikatnych spławików o małej gramaturze obciążenia oraz łowimy wówczas z bliskich odległości w porównaniu do innych technik gruntowych, to z reguły karpie i liny pomiędzy grążelami przez co grubszymi żyłkami (0,20 ¸ 0,24 na przyponie),a leszcze na które polujemy spławikówką, często prą przy dnie i podniesienie ich do góry wymaga również mocniejszego sprzętu. Do połowu karpia, lina, czy nawet leszcza musi to być wędzisko solidne i mocne. Osobiście do połowu karpi i linów lubię wędki o charakterystyce ugięcia karpiowego, ale z tych o bardziej szczytowej akcji. Charakteryzuje się ugięciem 1,5 do 1,75lbs dla lina i 1,75 do 2,5lbs dla karpia i ciężarem wyrzutu określonym odpowiednio od 10 ¸ 50, 20 ¸ 70g. Do połowu leszczy wolę wędziska o półszczytowym ugięciu z gramaturą wyrzutu 10 ¸ 30, lub nawet 10 ¸ 50g, o blankach wykazujących sporą zbieżność, co zwiększa parametry dynamiki w części szczytowej, zapewniając dosyć dużą sztywność ogólną wędziska. O tym jak trudno dobrać dobre wędzisko do połowu leszczy niech świadczy fakt, że do połowu z łodzi, nie dostałem na rynku nic co by mi pasowało, a sam przerabiałem wędzisko tak aby w końcu było odpowiednie do potrzeb. Te na półkach sklepowych leszczówki to z reguły przysłowiowe baty, nie mające nic wspólnego z wędziskiem leszczowym. Wędziska muszą być bezwzględnie sprężyste, szybkie i lekkie o elastycznie dość mocno uginającej się szczytowej części. być dobrze wywarzone pasujące do ręki, nie przeciążającej jej zbytnio przy ciągłym trzymaniu. Rękojeść w pełni oprawiona najlepiej korkiem. Długość do połowów z brzegu polecałbym nie mniejszą jak 3,60, ale skłaniałbym się do 3,90, a leszczowego nawet 4,20m. i w tym wypadku preferowałbym dobrą o szczytowej akcji odległościówkę. Do połowów z łodzi wystarczy nawet 3,00 ÷ 3,50m. Krótsze wędzisko zmniejsza możliwość odległego wyrzutu, za to na łodzi jest zdecydowanie wygodniejsze w końcowym holu i umieszczaniu ryby w podbieraku.

Łowiąc z łodzi niezastąpiona staje się metoda spławikowa. Tu nie wyobrażam sobie lepszej metody od wędziska z przelotowym wagglerem. Ze względu na sprzęt z jakiego łowimy, odległościówka staje się mniej poręczna ze względu na długą rękojeść. Jeżeli miałbym zastosować ten kij i często poławiałbym z łodzi, to pierwszą rzeczą jaką bym zrobił, to skrócił dolnik, czyli część od uchwytu kołowrotka, do dołu wędziska, do długości 40cm, tak, aby wędzisko nie wystawało poza łokieć.

Ze względów i? czesto jednak zostawiamy wedke na podpórkach, do połowu karpi stosuję kołowrotek z wolnym biegiem, który powinien mieć 200m. zapasu żyłki i w zale?nooci od gatunku ryb średnicę 0,18 ¸ 0,26. Dopuszczam i używam kołowrotek bez wolnego biegu przy karpiach, tylko w przypadku trzymania wędziska w ręku przez cały czas łowienia, lub przy połowach z łodzi. W metodzie tej stosuję przypony z żyłki 0,15 ¸ 0,24 w zależności od sytuacji i wielkości poławianych ryb. Żyłki muszą być wyjątkowo miękkie. Przy połowach spławikowych nie stosuję plecionek, jako stawiających większy opór na przelotkach i w oczku spławika, oraz trudniejszym zakładaniu i manewrowaniu nań supełkiem służącym za stoper spławika. Według mnie w tej technice, żyłki są łatwiejsze w posługiwaniu się zestawem. Na żyłce głównej wiążę supełek z nici własnej roboty lub kupny. Następnie zakładam koralik i kolejno spławik. Węzełek nie może klinować się w koraliku, a ten nie może klinować się w oczku spławika. Na końcu żyłki głównej wykonuję węzeł pętelkowy, aby otrzymać oczko do połączenia z przyponem.

Po zawiązaniu haczyka na przyponie drugi jego koniec wyposażam w taki sam węzeł pętelkowy. Łączę przypon z żyłką główną. Przypony wykonuję 40 - 50cm. Spławik obciążam według określonej zasady.

Najpierw daję jedną lub dwie śruciny powyżej przyponu tak aby spławik stanął, potem jedną lub dwiema śrucinami ustawiam spławik tak by antena była schowana na odpowiednią prawidłową głębokość. Śruciny daję w odstępach co najmniej 15 ¸ 20cm. Następnie przeciążam lekko zestaw jednym ołowianym groszkiem 20 ¸ 25cm powyżej haczyka. Grunt ustawiam tak aby jedna śrucina zestawu leżała na dnie łowiska. Jeżeli spławik się nie przytapia, to oznacza że przynęta z haczykiem leży na gruncie. Przeciążenia nie wykonuję, gdy dno jest muliste i wówczas obserwuję czy zestaw po zarzuceniu nie sp3ywa.

Podany tu przykład jest dla spławików przelotowych. Jeżeli jest płytko, około 1,5m. i łowimy z bardzo bliska, można założyć spławik mocowany punktowo np. z kolca jeżozwierza lub z gęsiego pióra. Zasada obciążenia jest ta sama. Wszystkie spławiki przelotowe to wagglery z mniej lub bardziej wydłużonym korpusem i długą wyporową anteną. Po założeniu przynęty i zarzuceniu, gdy tylko spławik się ustabilizuje, podciągam lekko zestaw, aby się na dnie rozprostował i paroma krótkimi ruchami nisko opuszczoną szczytówką przytapiam żyłkę, a następnie ewentualnie odkładam wędzisko na podpórki i kasuję nadmierny luz. Jeżeli żyłka jest rozprostowana, zauważymy nawet najdelikatniejsze brania. Przy pogodzie z lekkim wiaterkiem stosuję spławiki, których antenka zakończona jest pływaczkiem. Pomimo, że po zarzuceniu i ustawieniu się zestawu, żyłkę przytapiam szybkimi ruchami wędziskiem na boki, to gdy następują podmuchy wiatru powodują zanurzanie się spławika. Jest to spowodowane faktem, że leżąca na dnie pojedyncza śrucina i przynęta z haczykiem kotwiczą zestaw, a spławik próbuje odpłynąć. Pływaczek na antence uniemożliwia zniknięcie spławika pod wodą z powodu wiatru.

Wbrew pozorom spławiki typu waggler muszą być wyporne i to wcale nie tylko po to by obciążonym zestawem można było daleko rzucić. Przy połowach na dużej głębokości zestaw musi szybko opaść by nie zniósł go prąd wodny, wiatr, czy fala. Dotyczy to w szczególności połowów leszczy i w niektórych przypadkach karpi. Drugą właściwością spławika, jaką winien posiadać to jest stosunkowo wyporna antena wykonana np. ze sztywnej rurki plastikowej pustej w środku. Wtedy dobrze wywarzony pokaże najmniejsze branie. Przy zarzucaniu zestawu, w ostatniej fazie lotu przyhamowuję ręką wysnuwanie żyłki, aby rozprostował się zestaw, co zapobiega jego splątaniu.

Osobliwy urok mają spławikowe połowy nocne. Na top anteny spławika zakładamy plastikową rurkę i mocujemy w niej chemiczny świetlik. Niektóre spławiki posiadają fabrycznie wmontowaną końcówkę do umieszczania weń świetlików. Widok świecącej końcówki i odbicia jej w tafli wody przy bezwietrznej pogodzie jest niepowtarzalny. Gdy ryba bierze zmienia się odległość pomiędzy światłem spławika, a jego odbiciem. W końcu jaskrawy zielony patyczek znika pod wodą, co daje sygnał do zacięcia.

Z całą pewnością właśnie najlepszą metodą do połowu lina będzie zestaw spławikowy z zamocowanym spławikiem na żyłce. Spławiki delikatne jednogramowe maksimum 1,5 grama wyporności, by nie stawiały niepotrzebnego oporu. Obciążenie to maleńkie śrucinki rozlokowane na żyłce, a pierwsza nie dalej jak 15cm od haczyka. Zestaw nieznacznie przegruntowujem i przeciążamy, aby zapewnić umieszczenie przynęty na dnie.

Wędki spławikowe do połowu szczupaków i sumów, służą do połowu z użyciem żywca. Przynęta jest spora, więc i zestaw musi być odpowiedni. Do połowu z brzegu w zupełności wystarczają wędziska 3,60m., a do połowu z łodzi 2,7 ¸ 3,00m. Wędziska powinny być mocne o progresywnym ugięciu, ale półszczytowej akcji. Do połowu szczupaka wystarczy o gramaturze wyrzutu do 50 ¸ 80g, a sumowe znacznie cięższego kalibru nawet 120g.

Używamy tu spławików przelotowych o znacznej wyporności od 14 do nawet 100g. Jest to zależne od użytej przynęty, której wielkość czasem dochodzi do znacznych rozmiarów. Obciążenie jakie stosujemy jest centrycznie przelotowe w postaci pojedynczej kulki, oliwki lub w kształcie kropli wody. Zawsze zakładam przypon wolframowy odpowiedniej wytrzymałości i długości 40 do 50cm. Przy połowach szczupaków szukam ich około 0,5m. nad dnem, a sumów szczególnie nocą gdy daje się słyszeć charakterystyczne mlaskanie, około 1m. pod powierzchnią wody. W końcu metodą żywcową przy użyciu spławikówki można poławiać sandacze. Tu użyłbym najlżejszych szczupakówek i spławików o wyporności 10 do 12g. Żywce są znacznie mniejsze, więc większa wyporność spławika jest zbyteczna. Ustawienie zestawu musi być takie by żywiec chodził przy samym dnie.

Jeszcze lżejszych wędzisk od sandaczowych używam do połowu węgorzy. Tu nawet wystarcza mi krótsze 2,40-2,70m. wędzisko. Jednak zdecydowanie sztywniejsze, choć ciężar wyrzutu nie przekracza z reguły 40g. Żyłkę stosuję główną 0,25 ¸ 0,28, a przyponową 0,22 ¸ 0,24. Spławiki smukłe, ale stosunkowo krótkie, o dużej wyporności. Przy połowach nocnych niezbędny staje się świetlik. Haczyki stosunkowo duże, kute, smukłe, z długą nóżką. Węgorze poławiam albo na rosówki i wtedy na trzonku haczyka winny być zadziorki by nie zsuwał się robak, albo obecnie częściej poławiam na trupki lub filety.


Myszkujemy po dnie łowiska  

Na łamach internetu, ale jak sądzę w ogóle w wędkarskim świecie, często jest poruszany problem gruntowania wody, a szczególnie wód stojących. Nie jest przypadkiem duże zainteresowanie wśród wędkarzy mapami batymetrycznymi. Również nie jest przypadkiem zainteresowanie echosondą. Wszystko to ma na celu zdobycie wiedzy na temat ukształtowania dna w danym akwenie.

Ta wiedza według wielu wędkarzy, w tym mnie również, jest niezbędna w łowieniu ryb i często przekłada się na wyniki wędkarskich osiągnięć, bowiem nie jest tajemnicą poliszynela, iż ryby danych gatunków przebywają w konkretnych rejonach, związanych w dużej części właśnie w zależności od ukształtowania dna. Znalezienie spadu, a również na nim półki, albo górki lub dołków, płaskich rozległych łąk i wzniesień dna jest niebywale ważne. Czasem znaleziona mała rynna o zagłębieniu 20cm, może okazać się rewelacją.

Często jednak nie mamy ani echosondy, ani map batymetrycznych, a co gorsza nikogo, kto chociaż z grubsza mógłby nam coś podpowiedzieć, dać jakieś wskazówki w tej materii. Jesteśmy wówczas zdani sami na siebie. Jaki sposób obrać dla zbadania ukształtowania dna wszystko zależy na jak długo wybraliśmy się nad wodę i czy dany akwen jest w kręgu naszych poważnych zainteresowań, a może tylko zainteresowań urlopowych, czy tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności.

Jeżeli jest to tylko przypadkowe kilku godzinne spotkanie z wodą, to trudno mówić o jakimś szczegółowym zapoznawaniu się z jeziorem, a najlepszym sposobem będzie szybkie zorientowanie się w ukształtowaniu linii brzegowej, roślinności wynurzonej, a jeśli jest dobra przejrzystość wody i widoczność pozwala, sprawdzenie roślinności podwodnej. Na podstawie tych obserwacji można wyciągnąć sporo wniosków. Wtedy ewentualne sondowanie wybranego łowiska odbyć się musi szybko, bo czasu jest mało i dotyczyć będzie tylko bardzo ograniczonego miejsca przez wybranie konkretnego stanowiska. Górę bierze doświadczenie w umiejętności czytania wody nad skrupulatnym sondowaniem łowiska. Robimy wówczas gruntowanie łowiska przy pomocy spławikówki, najczęściej ze spławikiem przelotowym.


gruntomierz

Jeśli odległość obranego łowiska od stanowiska na lądzie jest w zasięgu wędziska lub nie wiele go przewyższa, to możemy to zrobić korzystając ze specjalnego ciężarka do gruntowania. Po uzbrojeniu zestawu i prawidłowym jego obciążeniu, przekładamy przez uszko ciężarka gruntomierza haczyk i wbijamy go w korek w ciężarku. Jeżeli ustawiony grunt na zestawie jest taki, że spławik stoi na wodzie prawidłowo, mamy dokonany pomiar gruntu. Gdy spławik tonie, mamy za mało ustawiony grunt do głębokości, a gdy wykłada się na wodzie, ustawiony grunt jest większy jak głębokość sprawdzanego miejsca. Przekładając taki zestaw w różne miejsca łowiska możemy znaleźć najlepsze miejsce w ukształtowaniu dna.


mierzenie gruntu zwykłą spławikówką

Przy większych odległościach radzę osobiście zastąpić ciężarek gruntomierz zwykłą śruciną dwugramową zaciśniętą lekko na haczyku. Chodzi o to by wyrzucany daleko zestaw, wpadając do wody nie robił hałasu pluskiem. Ja zresztą wolę taką śrucinę, bo przy sondowaniu łowiska mogę zdobyć wiedzę co do roślinności przydennej. Z resztą gdy już grunt mamy ustawiony, możemy dłużej przytrzymać zestaw w łowisku i dowiedzieć się coś na temat rodzaju dna. Jeśli po pewnym czasie zaczyna nasz spławik chować się pod wodę, oznacza to, że mamy do czynienia z dnem mulistym. Jeśli przy takim gruntowaniu przypon będzie z plecionki, to przy dłuższym przebywaniu w danym stanowisku, osiądzie na niej muł i pokaże nam wysokość jego warstwy. Na żyłce też muł osiądzie, ale znacznie słabiej.

Jednak gdy jedziemy na kilka dni, lub dany akwen jest obiektem naszych poważnych zainteresowań, proponuję zupełnie inne podejście do sprawy. Ja, a nie jestem w tym odosobnionym, zaczynam od połowów spinningowych z łodzi. I nie tyle jest to związane z chęcią złowienia drapieżnika, jak właśnie z poznaniem jeziora. Pływając w różnych częściach jeziora, przyglądam się dnu i roślinności wodnej, ale również rzucam w różne miejsca plosa i obserwuję czasookres opadania przynęty na dno. W ten sposób zdobywam ogólną wiedzę o ukształtowaniu dna jeziora. Należy przy tym bacznie obserwować linię brzegową i wychodzące w ploso półwyspy, jak również wysepki znajdujące się na wodzie. To ukształtowanie brzegu pod względem urozmaicenia linii brzegowej, jak również szybkość wznoszenia się lądu, w połączeniu z obserwacją lądów nawodnych i ewentualnych poważnych wypłyceń widocznych w postaci łanów sitowia i trzcinowisk, albo widocznych kęp liści grążeli czy moczarki. Uważam, że te obserwacje są bardzo przydatne w wybraniu późniejszych miejsc na łowiska. Warto im poświęcić sporo czasu. Często zajmuje to kilka dni, ale zdobyta wiedza procentuje w dalszych poczynaniach.

Jednak nie każdy dysponuje łodzią, czy też możliwościami jej wypożyczenia. Metoda ze spaławikiem, też może zadowolić gdy mamy do czynienia z odległościami do dwudziestu paru, trzydziestu metrów. Ale gdy musimy zmierzyć się z odległościami większymi, to podchodzimy do tego troszkę inaczej. Spaławik tak, ale to już nie będzie spławik, którego później użyjemy do połowu. Z resztą przy odległościach 60 do 80m. i dalej, trudno mówić o technice spławikowej do połowu. Wówczas raczej przejdziemy na techniki gruntówki dennej lub D.S. I tu sprawdzenie gruntu wykonamy przy użyciu markera.

Wpierw jednak proponowałbym obejście łowiska i pilną obserwację wody. Na podstawie takiej obserwacji wybieramy kilka obiecujących i interesujących miejsc do późniejszego sondowania gruntu. W końcu przystępujemy do sondowania dna. Najlepiej wybrać bezwietrzną porę, gdy woda będzie tworzyła taflę nie pomarszczoną falami. Łatwiej wówczas rzucać zestawem do sondowania dna i lepiej widać nasz marker na wodzie.

No i teraz co to jest ten marker? To nic innego jak spławik przelotowy o pewnych cechach. Musi być spory, o dużej wyporności, ale w miarę smukły. Wyporność powinna być około 20g. Niektórzy podają, iż niezbędne są lotki na antenie, a właściwie zamiast niej. Osobiście uważam za znacznie ważniejsze, by top markera z anteną miał jaskrawą barwę, był lakierowany farbą fluorescencyjną. Odległość od brzegu jest znaczna, więc widoczność takiego spławika musi być bardzo dobra. Kolejną cechą jest krótki kil pod korpusem, lub wręcz jego brak. Za to oczko powinno być spore, najlepiej na krętliku, umożliwiające swobodne przesuwanie się po żyłce. Pewnie to zdziwiło niektórych, ale w dalszej części postaram się to uzasadnić. No i na koniec (to też już moja sugestia) spławik powinien być tak dociążony sam w sobie, by nie wykładał się na wodzie, a stał maksymalnie wynurzony.


markery

Teraz jak przygotować taki zestaw do myszkowania dna akwenu? Szykuje go się zupełnie inaczej niż normalny zestaw do połowu. Najpierw potrzebny nam ciężarek z krętlikiem o dużym oczku, by żyłka mogła się po nim bez trudu przesuwać. Sam ciężarek powinien być wysmukły, umożliwiający dalekie wyrzuty, ale o kanciastej budowie, by nie turlał się po dnie, a dobrze do niego przylegał. Wielkość ciężarka około 100 do 130g. Przewlekamy przez oczko żyłkę. Następnie nawlekamy spory koralik, taki który nie będzie się kleszczył w oczku krętlika ciężarka. Potem nawlekamy koralik gumowy by chronił węzeł. Teraz do końca żyłki przywiązujemy nasz spławik służący za marker. I to już będzie pierwsza czynność jaką wykonamy w budowaniu zestawu do sondowania dna na dużych odległościach.

Teraz parę słów należy poświęcić pozostałemu sprzętowi. Otóż łatwo się zorientować, że wędzisko do tego musi być mocne. Długość jego to około 3,5m. Są do tego celu wytwarzane specjalistyczne wędziska, ale uważam, ze w zupełności nada się wędzisko sumowe, lub karpiówka o krzywej ugięcia 4lb. Sama szczytówka musi być dość delikatna w porównaniu do reszty wędziska, ale bez przesady. W końcu rzucamy stosunkowo dużym ciężarkiem, więc wytrzymałość musi być zachowana. Na wędzisku między pierwszą przelotką a kołowrotkiem, zaznaczamy sobie mazakiem odległość pół metrową. Można ją podzielić na mniejsze odcinki, by dokładniej wyszedł końcowy pomiar. Kołowrotek winien być wyposażony w szpulę do dalekich wyrzutów, a żyłkę dajemy na tyle cienką by na pewno wytrzymała przeciążenia rzutowe, ale w miarę jak najcieńszą, powiedzmy o,25 do 0,28 i o jednolitej długości bez łączeń na stu pięćdziesięciu metrowym odcinku. Dla ewentualnego wypełnienia dna szpuli możemy dać podkład. Żyłka musi być śliska i miękka.


mierzenie gruntu przy użyciu markera

Po zarzuceniu zestawu, ustawiamy wędzisko nisko na podpórkach i naciągamy żyłkę, by spławik przylegał przy ciężarku. Teraz luzujemy hamulec szpuli, lub włączamy wolny bieg i palcami popuszczamy żyłkę o pierwsze pół metra według zrobionej miarki na wędzisku. Luzujemy dotąd żyłkę, aż nasz marker pokaże się na powierzchni wody. Robimy to powoli gdyż musimy pamiętać, że spławik wypływa z pewnymi oporami stawianymi przez wodę, a i oddawana żyłka prostować będzie się nie od razu. Gdy zobaczymy marker na wodzie lekko podciągamy żyłkę by sprawdzić czy nie ma luzu. Zanurzający się marker sygnalizuje nam sytuację. Sumujemy nasze odcinki wysnutej żyłki i mamy już pomiar gruntu dokonany.

Teraz jeszcze warto sprawdzić z jakim gruntem mamy do czynienia. Znów podkręcamy hamulec lub zwalniamy wolny bieg i podciągamy kołowrotkiem żyłkę. Zaczniemy w ten sposób wlec nasz ciężarek po dnie. Na piaszczystym dnie będzie się poruszał, stosunkowo nie wiele przyginając szczytówkę wędziska, na mulisty ostrzej, a na kamienistym ciężarek zacznie poruszać się skokami, co będzie widoczne na topie kija.

Gdy dokonamy już pomiaru w kilku miejscach i porównamy różnice pomiaru, będziemy znali ukształtowanie dna i jego charakter. Jeśli natrafiliśmy na muliste dno, warto jeszcze wiedzieć z jaką jego warstwą mamy do czynienia. I tu odwracamy sytuację. Na żyłkę nawlekamy spławik (marker), który będzie później wędrował po żyłce. Stąd potrzeba tego sporego oczka przy markerze. Następnie nawlekamy nasz plastikowy koralik i gumowy. Teraz do końca żyłki dowiązujemy kawałek około półmetrowy plecionki i na końcu mocujemy ciężarek.

Zarzucamy zestaw w wybrane miejsce, ustawiamy wędzisko na podpórkach i luzujemy tyle żyłki by wypłynął spławik. Zostawiamy całość na powiedzmy pół godziny. Ciężarek zatonie na dno mułu, a wychodząca linka, będzie szła pionowo do markera. Musi przechodzić przez muł. Cząstki mułu dostają się do plecionki. Po delikatnym powolnym wyjęciu zestawu można zmierzyć długość plecionki pobrudzonej mułem. Można również powąchać, aby się upewnić czy zalegający muł nie ma charakteru gnilnego.

Ale czy na tym koniec naszych rozważań nad możliwością wykorzystania markera? Myślę, że należy w tym miejscu wspomnieć o jeszcze jednej możliwości, rzadko uwzględnianej i branej pod uwagę przez wędkarzy. Otóż marker może nam posłużyć do wyznaczania pozycji łowiska. Jeśli zbudowany zestaw z markerem będzie tak jak pierwotnie do badania gruntu, to możemy nim oznaczyć nasze stanowisko w trakcie łowienia. Przyda nam się to szczególnie w czasie nocnych połowów. Jak tego dokonać?


oznaczenie łowiska

Po pierwsze nasz marker musi mieć kieszeń na świetlik. I to nie na ten świetlik, który leży półce w każdym sklepie, a taki który czasem można latem dostać na allegro, lub w sklepach z przedmiotami używanymi na zabawach. To świetliki będące gadżetami na zabawy. Są większe i silniejsze w działaniu. Nasz marker nie zarzucamy w łowisko o około 10m metrów w bok i nieco poza łowisko. Gdy nasz spławik wypłynie na powierzchnię, na żyłkę zakładamy backleada i luzując żyłkę opuszczamy go do wody. Marker będzie nam wskazywał kierunek łowiska z dużą dokładnością, a biegnąca do niego linka, będzie przy dnie. Kołowrotek na wędzisku od markera musi mieć luźny hamulec. Może się bowiem zdarzyć, że ryba wejdzie nam w linkę biegnącą od ciężarka do markera. Wiem, że zaraz padnie pytanie - i co wtedy? Padnie pewnie stwierdzenie, że to do d..y.

Nic bardziej mylnego. Otóż z reguły ryby po zacięciu zaczynają ucieczkę na łowisku w konkretnym kierunku. Rzadko się zdarza by kierunek ten był odwrotny. Proste, że marker musi być po przeciwnej stronie. Po drugie jeśli będzie parę metrów za łowiskiem, to szanse na splątanie są jeszcze mniejsze. Przeciętnie zdarza się to raz na dwadzieścia parę brań. Gdy ryba jest już bliżej, chodzi ponad linką i zagrożenie splątania jest zerowe. Pomysł zresztą przypomina nam dwa zestawy gruntowe z backleadami na żyłkach.

Myślę, że choć tematu pomiaru potencjalnego łowiska ledwie dotknąłem i można by tu wiele jeszcze o tym rozważać, to i ta skromna wiedza może przydać się komuś, więc pozwliłem sobie na skreślenie tych paru słów.



Dodatki na bloga
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja