Strona startowa
Troche o łowieniu
Ryby białe
Ryby drapieżne
Regulamin PZW
Sposób na rybe:
=> karpia
=> lina
=> szczupaka
=> okonia
=> leszcza
=> sandacza
Wymiary Ochronne
Zwiększyć skuteczność
Metody łowienia:
Przysmaczne rybom
Rekordy Polski
Pogoda
Kuchnia
Kalendarz Brań
Galeria
Forum

Lin jest jedną z najtrudniejszych do złowienia ryb spokojnego żeru. Najsprytniejszy jakby się mogło wydawać karp, jest głuptaskiem przy linie. Bardzo podejrzliwy i niezwykle płochliwy, potrafiący doprowadzić nie jednego wędkarza do szewskiej pasji. Połów tej ryby wymaga dużo cierpliwości i wielu zabiegów oraz forteli. Jednocześnie jest to jedna z najpiękniej ubarwionych polskich ryb. Małe czerwone oczka, piękna, drobna, złota łuska pokryta śluzem, stwarza wrażenie jakby aksamitnej powłoki.

Trudność polega nie tylko w znalezieniu dobrego łowiska, ale również dobrego miejsca do zamaskowania swojego stanowiska, szczególnie przy połowach z bliskich odległości. To oczywiście płochliwość ryby każe nam się dobrze maskować. Jeśli choć jedna z ryb zauważy naszą obecność i się wypłoszy, to wyniosą się z łowiska pozostałe na ładnych parę godzin albo wręcz na cały dzień. Wówczas możemy zwijać graty i jedynie przyglądać się pięknu przyrody, ewentualnie przestawić się na drobnicę. O poważnych połowach linów można zapomnieć.


piękna miejscówka linowa

Szukając dobrego miejsca na łowisko wybieramy spore wypłycenia wody o głębokości nie przekraczającej 1,5m, a często nawet 1m w pobliżu brzegu. Dno winno być porośnięte dywanem roślinności lub teren zarośnięty grążelami, nenufarem, liliami wodnymi lub choćby strzałką wodną. Jeśli decydujemy się na łowienie pomiędzy roślinnością wynurzoną obieramy oczko wolnej wody z jęzorem pozwalającym odciągnąć rybę z łowiska i wyholować do brzegu lub łodzi. Dobrze jest, jeśli miejsce jest nasłoneczniane porannymi promieniami słońca. Bierzemy również pod uwagę czy nasza zasiadka będzie w miejscu maskującym nabrzeżną roślinnością, skarpą lub krzakami. W przypadku łowienia linów z łodzi, swoje stanowisko obieramy, tak by łódź w trakcie połowu znajdowała się na głębszej wodzie, a zarzucany zestaw był w kierunku do brzegu. Odległość łodzi od łowiska musi gwarantować jej niezauważalność dla ryb.


a to kolejna miejscówka linowa

Miejsce to wybieramy co najmniej na tydzień przed planowanym połowem. Ten okres potrzebny jest na nęcenie linów w nasze łowisko. Dobrze jest obrać sobie dwa lub trzy takie miejsca, bo może się okazać, że w zaplanowane nie wejdą liny, lub z jakiś nawet niezależnych od nas powodów są przepłoszone. Przy szukaniu i obieraniu miejsc połowu tej ryby na nieznanej wodzie, dobrze jest wpierw poobserwować rano o świtaniu płytkie rejony z łodzi. Często można wręcz trafić na miejsce przebywania linów, co i raz napływając na żerujące właśnie parki ryb. Spore i duże liny z reguły chodzą parami, pływając wzdłuż brzegu, między roślinnością, płytkich wód przybrzeżnych. Spłoszone naszą obecnością szybko czmychają skryć się w roślinności, ale jednocześnie zdradzają nam miejsca swej codziennej obecności.

Obserwacje takie pozwalają jednocześnie dowiedzieć się czegoś o zwyczajach linów w danych akwenach. Szybko zorientujemy się, czy większe egzemplarze częściej spotykamy wśród grążeli i nenufarów, z reguły w miejscach z ciemnym lekko mulistym dnem, czy też mamy do czynienia z linami lubującymi się w rozległych dywanach podwodnych łąk. Będzie to miało znaczenie w doborze zestawu. Miejsc o dnie z dużą ilością mułu raczej nie obieramy. Lepiej poszukać innych miejsc. W płytkiej warstwie mułu lin znajdzie sobie podane przez nas kąski, jednak w większym mule będą one zalegały i doprowadzi to do psucia wody.


w takiej roślinnosci też siedzą liny

Na duże liny zawsze wybierałem się nad ranem. To najlepsza pora na zasiadkę chcąc oczywiście złapać coś konkretnego, bo na maluchy można liczyć w ciągu całego dnia. Z moich obserwacji jednak wynika, że słabsze brania są w nocy, ale wiem, że są akweny, w których liny dobrze biorą również i w tej porze, późnym wieczorem. Jeśli liny biorą nad ranem i pod wieczór, to można ewentualnie dla sprawdzenia poświęcić jedną noc. Jeśli nie ma brań, to spokojnie możemy sobie odpuścić kolejne noce. Spore i duże liny z reguły chodzą parami, pływając wzdłuż brzegu, między roślinnością, płytkich wód przybrzeżnych.

Nad wodą trzeba być jeszcze przed świtaniem. Najpierw przygotowujemy zanętę i lokujemy ją w łowisku. Potem już nie donęcamy, gdyż raczej może to płoszyć ryby, a więc przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Teraz można pomyśleć o sprzęcie. Wszystko musi być pod ręką. Na łodzi to proste, bo już sama jej powierzchnia determinuje takie działania. Choć osobiście liny wolę łowić jedną wędką, to oczywiście można dwoma.

Na brzegu wpierw rozstawiamy fotel lub krzesełko, w którym będziemy siedzieli w trakcie połowów. Resztę rozstawiamy tak by wszystko było w zasięgu rąk, ale jednocześnie w razie czego, nie może ni się znaleźć na drodze naszego przemieszczania. Wszystko urządzamy w ten sposób, by nic później nie stukało, bo to z pewnością będzie płoszyć wrażliwe na to liny. Szczególnie jest to ważne, gdy nasza zasiadka będzie odbywać się z łodzi. Ani podbierak, ani wędzisko nie ma prawa stukać o łódź. Buty też muszą mieć gumowe podeszwy. Na lądzie dodatkowo musimy zadbać o to, by pod nogami nie znalazły się gałęzie, które przydepnięte, pękając z trzaskiem narobią hałasu, skutecznie płosząc nasze liny z łowiska.

Mocujemy podpórki, na których oprzemy wędzisko. Mogą to być zwykłe wykonane z wbijanych w ziemię rurek zakończonych rodrestami, lub różnymi pałąkami. Doskonalszymi podpórkami są uchwyty Tery. Można je wykorzystywać zarówno na łodzi, jak również na lądzie. Są o tyle uniwersalne, że posiadają zarówno imadło do zamocowania na burcie łodzi, do pomostu, jak również sztylet do wbijania w ziemię. Uchwyt ma pojedyncze wsparcie wędziska ze specjalnym samoklinującym podparciem. Nawet gapowiczowi nie wyrwie lin wędki z tej podpórki. Dodać należy w tym miejscu, że doskonale nadaje się dla łowiących ryby feederem.





W zasięgu musimy ułożyć podbierak i szmatkę. Przydatne również jest wiaderko z wodą do obmycia rąk i szmatki. No właśnie liny mają dużą ilość śliskiego śluzu i łatwo wyślizgują się z rąk, mogąc też narobić rumoru. Nakryte szmatką, wzięte do ręki nie wyślizgują się. Przynęty ustawiamy pod fotelikiem. Nie są wtedy narażone na słoneczną kąpiel. Pamiętajmy o takich rzeczach, jak pean, miarka, waga, aparat fotograficzny i siatka na ryby odpowiedniej wielkości (średnicy 50cm.). Siatka przyda się nawet wtedy, jeśli nie zabieramy ryb ze sobą. Złowione liny wypuszczamy dopiero po skończonym wędkowaniu.

Nie wiem dokładnie jak to się odbywa, ale odnoszę wrażenie, że wypuszczone liny w trakcie łowienia, wracają na łowisko i dają znać swoim pobratymcom, o grożącym im niebezpieczeństwie. Przypomina to sytuacje z działaniem krasnopiór, tylko w zdecydowanie większym wymiarze konsekwencji. Niektórzy twierdzą, że dają znać zapachem, ale ja skłaniam się do twierdzenia, że jest to swojego rodzaju język porozumiewania się przy pomocy migowego pokazu ruchami ciała i płetw.

Teraz jak przygotować zestaw spławikowy, bo właśnie moja propozycja łowienia linów, będzie tą techniką.
Wędzisko może tu być zarówno teleskopowe jak i składane o długości 3,60÷3,90m do połowów z brzegu i 3,00÷3,30 z łodzi. Najlepiej jak będzie o akcji szybkiej z ugięciem szczytowym, lub półszczytowym, choć nie wyklucza się o głębszym ugięciu jeśli ktoś takie wędzisko lubi. Znakomicie sprawdzają się wędziska progresywne. Nie będzie błędem użycie wędziska karpiowego o krzywej ugięcia 1,5 do 2lb. Z całą pewnością muszą być to wędziska mocne, bo w razie ucieczki lina w roślinność, będziemy zmuszeni do użycia dość siłowego holu. Zwracam uwagę na przelotki, które w tym wypadku winny być na odpowiednio wysokich stopkach z wkładkami o dużej odporności na ścieranie. Uchwyt kołowrotka mocny stabilnie mocujący kręcioła do wędziska. Dolnik dwuręczny, ale niezbyt długi, bo łowić będziemy siedząc i zbyt długi wówczas przeszkadza w trakcie holu ryby. Pomimo, iż zestaw będzie stosunkowo delikatny, to ciężar wyrzutu proponuję do 50 a nawet 60g, bo będziemy mieli do czynienia z silną rybą. By wyrzucić takim wędziskiem 1,5g zestaw, wędzisko musi być niezwykle sprężyste, określane potocznie jako wcięte, którego drgania są szybko wygaszone.

Kołowrotek mocny z nienagannie pracującym hamulcem głównym. Przydatny jest hamulec walki, bo znacznie ułatwia hol silnej ryby, będąc przydatny w sterowaniu jej ucieczki i w różnych newralgicznych momentach walki. Przełożenie zalecane duże 6¸1 pozwalające na szybkie zwijanie żyłki. Nawijanie musi być nienaganne, nie może powodować przyhamowań, a już nie dopuszczalne są kleszczenia się żyłki w zwojach. Szpula dość szeroka, kształtu i z rantem do dalekich wyrzutów, o pojemności 150÷200m żyłki 0,25. Żyłka główna 0,23÷0,25, miękka, odporna na ścieranie i nie mająca tendencji do skręcania. Powinna mieć małą rozciągliwość. Również ze względu na te wymaganie w stosunku do żyłki, tak ważna jest nienaganna praca hamulca głównego.

W zestawie używam delikatnych spławików z balsy, a przede wszystkim z kolca jeżozwierza lub gęsiego pióra. Dobrze spisują się sticki z sarkandy. W niektórych sytuacjach przydatne mogą być spławiki wstępnie dociążanie. Wyporność spławików, w zależności od sytuacji, waha się od 1,5 do nawet 4g. Z bardzo bliskich odległości połowu i braku wiatru wywołującego falę, zastosowanie mają również 0,8 do 1g. Ważną sprawą jest smukłość spławika, by przy zatapianiu stawiał jak najmniejszy opór. Ponieważ głębokość łowiska jest mała, stosowane spławiki nie muszą być przelotowe. Ja stosuję tylko mocowane na stałe i robię to na żyłce głównej. Ponieważ łowimy w roślinności, staramy się mocować w sposób taki by końce spławika przylegały do żyłki. Można to zrobić przy pomocy kawałków wentylka lub plastikowych rurek.

Przypony wykonuję z żyłki 0,20, a nawet 0,22 i łącze je z żyłką główną węzłami pętelkowymi, lub zderzakowym. Węzeł zderzakowy, choć uniemożliwia szybką wymianę przyponu, ale jest mało widoczny i nie naraża linki na plątanie w roślinach. Tak duży rozmiar żyłki podyktowany jest trudnymi warunkami połowowymi w zarośniętym środowisku. W sytuacji, gdy w danym akwenie nie ma dużych linów, można zejść do wymiaru 0,20, a nawet do 0,18.



Haczyki stosuję w zależności od rozmiaru i typu przynęty, ale z reguły z wąskim łukiem kolankowym przypominającym nieco "kryształki", ale kute, z łopadką. Do przynęt zwierzęcych jak dżdżownice, czerwone robaki, rosówki, używam z zadziorami, kolorów ciemnych w wymiarach 8 lub 10. Do białych robaków i larw chruścików używam haczyków nr 10 matowych koloru złotego najchętniej z jednym zadziorem na trzonku. Kukurydzę, ciasta, i kluski zakładam na haczyki nr 8 lub 10 w kolorze złotawym najchętniej matowych.

Skoro poruszyliśmy już temat przynęt, to spróbujmy je sobie pokrótce omówić. Z całą pewnością na wiosnę, w maju najlepsze będą białe i czerwone robaczki. W miarę wzrostu temperatury wody i zwiększonych potrzeba pokarmowych możemy próbować łowić na małe rosówki. W czerwcu można śmiało zastosować ciasta z mąki i protein mięsnych. Ma tu na myśli nie koniecznie karmę kocią czy psią, ale również móżdżek cielęcy, czy rybie mięso, oraz karmę dla ryb. Nie możemy zapominać o takich przynętach jak ślimaki. Latem stosujemy nie tylko wyżej wymienione robaki, ale również kłudki, czyli larwy chruścików, a także ziarna kukurydzy, różnego rodzaju kluski o słodkim smaku i zapachu. Czasem nawet kawałek kartofelka i ciasto z kaszy manny przynosi zaskakująco dobre wyniki. Na jesieni znów wracamy do potraw mięsnych.

Przy dnie nie zarośniętym bujną roślinnością denną (zazwyczaj wśród grążeli) zestaw delikatnie przeciążam, aby mieć pewność, że przynęta leży na dnie. Używam śrucin z ołowiu stawiających swym kształtem najmniejszy opór. Pierwszą śrucinę zakładam w odległości 12 do 15cm od haczyka. Dwie kolejne, co 15 do 20 cm. Przy dnie zarośniętym dywanem kładę przynętę na roślinach, tak by była widoczna. Jeśli opadnie w głąb roślin na dno nic się nie stanie, ale będzie znacznie mniej wyeksponowana. Tu zestawu nie przeciążam, a pierwszą śrucinę umieszczam w odległości 20 do 25cm od haczyka. W zarośniętym środowisku przynęta może leżeć na roślinie lub dalej opadając na dnie, ale nie ma prawa zawisnąć w toni wody. Duży lin na pewno będzie szczególnie podejrzliwy w stosunku do tak zaserwowanej przynęty.

No właśnie zauważyliście, że kilkukrotnie zwracałem uwagę na delikatność zestawu i jego ułożenie. Uważam, że lin jest wyjątkowo podejrzliwą rybą, a do tego po mistrzowsku wyczuwa zastawiane pułapki. Potrafi sprytnie zdjąć przynętę z haczyka, nie powodując najmniejszego ruchu spławika. Robaka wyssie, zostawiając samą sflaczałą skórę. Jego podejrzliwość na tym się nie kończy. Potrafi podchodzić do przynęty nawet kilka razy i zostawiać ją, by po chwili na powrót ją próbować. W takich sytuacjach branie lina jest świetnym treningiem dla naszego opanowania. Kto nie przytrzyma nerwów na wodzy i zatnie, z reguły spudłuje, dając jedynie rybie haczykiem po nosie i często wiąże się to z paniczną ucieczką wszystkich linów z łowiska. Trzeba wtedy czekać aż spławik zdecydowanie odjedzie zanurzając się pod wodę, lub maszeruje ciągłym ruchem w bok. Unikniemy wtedy pustego zacięcia i pewnie usadzimy hak w pyszczku ryby.


Dodatki na bloga
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja